people

piątek, 24 maja 2013

łapie chwile.

Śmierć to taka fatalna sprawa. Coś jest, a później tego nie ma. Cześć naszego życia, z którą nie zdołamy się pogodzić. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że nie wiemy, co nas czeka. Boimy się ciemności, która może nas otoczyć, dlatego płaczemy. Wiemy, że nie dowiemy się prędko, gdzie znajduje się bliska nam osoba po śmierci. Możemy tylko wierzyć. Patrze na całe te życie w bardzo specyficzny sposób. Staram się przyglądać sobie i temu co mnie otacza, stać obok mojego życia, dokonywać wyborów i czekać z zaciekawieniem na ich skutek. Najczęściej to co dzieje się innym, jest dla nas czymś dziwnym, czasami nawet przerażającym. Każdy jest inny, ale przecież taki sam. Każdy ma serce, umysł, zmysły i charakter. Każdy ma wygląd, chodź nie ma dwóch ludzi takich samych. Dążymy do czegoś tak na prawdę nie widząc prawdziwego sensu w tym. Życie upływa nieubłaganie i nie zmienimy tego. Powinniśmy uczyć się, szukać pracy, miłości, przyjaźni.. Jaki jednak jest w tym główny cel? Dużo osób podąża tym samym tropem. Wszyscy tak robią, więc ja też muszę czy jest mi to po prostu potrzebne? Jestem osobą impulsywną. Robię różne szalone rzeczy, można by nawet rzecz, że jestem prawdziwą wariatką. Działam pod wpływem chwili, emocji i tego jak się w danym momencie czuje. Często nie obchodzi mnie nic, tylko dana chwila, dani ludzie i wtedy to nazywam szczęściem. Korzystać z życia to coś wspaniałego. Wiem, że nie po to jest takie coś jak bycie szczęśliwym, żeby to zmarnować. Jest tyle grzechów, które ludzie popełniają, ale przecież każdy je popełnia. Trzeba w życiu robić tak, żeby być szczęśliwym.
  Drugą sprawą nie wiem czy nie ważniejszą i wspanialszą.. jest dawać komuś szczęście. Łapać życie w garściach i jednocześnie dawać je innym, czy to nie jest szczyt wszystkiego? Przynajmniej nie krzywdzić innych w pogoni za szczęściem, to już na prawdę dużo. Uwielbiam pomagać innym, ktoś mnie tego nauczył. Czerpania radości z tego, że ktoś uśmiecha się dzięki właśnie mnie. Niby każdy taki sam, a inny - właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Trzeba wymieniać się swoimi doznaniami, doświadczeniami, teoriami. Można się w ten sposób wiele nauczyć. Niektóre chwile warte są nawet tego życia i nienawidzę patrzeć na ludzi, którzy  bez żadnego wyrazu twarzy. Marnują sobie w ten sposób życie. Chciałabym Wam przekazać taką energię, która pozwoliłaby przemyśleć Wam kilka spraw. Bez względu na sytuacje w jakiej jesteście, bez względu na samopoczucie, bez względu na to, czy ktoś Was zranil i bez względu na to, czy właśnie odeszła Wam bliska osoba, łapcie chwile. Uśmiechajcie się i uśmiechem zarażajcie innych, to przecież piękne. Życie jest tylko jedno i każdy przeżyje je jak tylko będzie chciał, a jest milion rzeczy, których jeszcze nie poznaliście i milion doznań, których jeszcze nie doznaliście. Nawet smutek to jedno z tych doznań, najważniejsze to pokonać go godnie. Trzymajcie Się! WIKI.

sobota, 16 marca 2013

wybory



"Świat wypadł mi z moich rąk." Ile te słowa mogą znaczyć i co oznaczają dla każdego. Każdy indywidualnie postrzega świat, inne wartości, inne problemy, można by rzecz, że każdy żyje w swoim własnym świecie. Z jednej strony to przykre, bo w stu procentach najlepiej rozumiemy się my sami. Z drugiej strony jest to piękne, bo gdy spotkamy na swojej drodze kogoś, kto nas w jakikolwiek sposób zainteresuje, chcemy poznać jego świat. Chcemy poznawać go w całości. Każdy szczegół, każdy gest, słyszeć wszystkie słowa, które wypowiada. Zamykając oczy, pomyśleć o tym, co teraz robi, czy również zamknął oczy i myśli teraz o mnie. Myśleć, czy też czuje w tym momencie to co ja. To uczucie, większości bardzo znane, nie zawsze jest przyjemne. Coś nas przyciąga, ale wiemy, że nie możemy tego uzyskać do końca. Mamy tylko świadomość, że coś jest nie tak i traktujemy kogoś inaczej niż wszystkich. A co jeśli na swojej drodze spotkamy paru ciekawych ludzi, którzy nas interesują? Co jeśli chcemy mieć wszystko, a nie zyskamy przez to nic? Brak zdecydowania, niechęć do zmian. Wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego czas ułożył się w taki sposób, że poznaliśmy kogoś zbyt późno. Ta myśl, że może nie jest jeszcze tak źle, lecz to nadal niepewność.
  Zawsze genialny, idealny on, zapatrzona w niego jak w obrazek zawsze była ona. Był dla niej dobry, jednak nie zawsze. Wiedziała, że ma wady, ale nie zwracała na nie kompletnie uwagi, nie przeszkadzało jej to. Była zauroczona, szczęśliwa, zakochana, bardzo zakochana. Z czasem albo ona otworzyła szerzej oczy, albo on pogłębił swoje wady. Jednak dalej byli zakochani. Kto by pomyślał, że na jej drodze z zainteresowaniem spojrzy na kogoś, kogo zna już dosyć sporo czasu. Zna wszystkie jego wady, jest ich świadoma. Przyciągają się. Jednak nie mogę się przyciągnąć, bo to niedorzeczne. Tyle niekorzyści, tyle strat i kłopotów, ale mniej zainteresowania tym,co było. Zamyka oczy i widzi właśnie to, o czym pisałam na początku. Pragnie, by wykorzystać każdą chwilę z nim w stu procentach, obserwując go. Ukradkiem, nie spuszcza go z oczu, jednak widzi, że on robi to samo. Są świadomi tego, co się dzieje, jednak wiedzą też, że to niewykonalne. Mając zbyt dużo uczuć w sobie, jest nieszczęśliwa, nie mając go, przestanie być szczęśliwa w ogóle. Nie wie co robić. W głośnikach słychać Happysad - Tak mija czas. Wsłuchuje się w tekst piosenki, jest dokładnie w takim stanie. Co ma zrobić bohaterka? Jakimi celami powinna się kierować? Co warto stracić, by coś dostała w zamian? Co ma zrobić, by znowu stwierdzić, że miłość jest piękna. Odruchy każdego człowieka byłyby inne, jestem ciekawa odmienności Waszych zdań.


























Notka jak zawsze ciężka i trudna do zrozumienia, trzeba ją poczuć, by móc ocenić. Doceniam wszystkie Wasze oceny, komentarze oraz opinie. Na tym ostatnim najbardziej mi zależy. Trzymajcie się!


piątek, 1 marca 2013

Witajcie! Po długim czasie przerwy. Przerwy czasami są potrzebne - na pewno sami o tym wiecie, przerwy we wszystkim. Niepotrzebnie zaniedbałam bloga, bo przecież tak bardzo Was lubię i Wasze komentarze. :)
Jakie mam dziś myśli? Aktualnie myślę jedynie o odpoczynku po całym tygodniu. Fakt faktem, nie uczę się na same piątki.. szczerze mówiąc, mało co się uczę, ale tak czy siak jest to męczące. Ostatnio zaś spięłam się i trochę chce podciągnąć się w nauce! Jedynie matematyka chodzi za mną jak czarny cień z piekła. Pomyśleć,że jeszcze rok temu uwielbiałam ten przedmiot.


























Ostatnio sobie myślałam, ile osób jest leniwych. Ile osób siedzi z dupą i nic kompletnie mu się nie chce. Najczęściej chodzi o naukę, ale nie tylko. Myślałam o ludziach, a dopiero na końcu pomyślałam o kimś konkretnym. Kurcze, dopiero na końcu pomyślałam osobie. Czemu? Może dlatego, że każdy z nas chce w jakiś sposób oszukać sam siebie, bronić to, co robi. Stwierdziłam, że nie chce tak żyć - nic nie robiąc. Na lenistwo będę miała jeszcze czas, a teraz? Teraz chce łapać chwile. Nie chodzi mi tylko o naukę. Jest tyle rzeczy, które można zrobić,ale nam się po prostu nie chce. Lubię mieć tą satysfakcję, jak coś mi się uda, pójdzie po mojej myśli, pomyślę "udało mi się, było ciężko,ale dałam radę, w końcu kto by dał jak nie ja sama!". Mogę poćwiczyć, wyjść na spacer, pobiegać, coś w końcu zrobić! Coś co mi da jakieś rezultaty, a zwłaszcza dobre samopoczucie. Większa połowa na pewno rezygnuje zanim w ogóle za coś się zabierze. To duuuży błąd! Trzeba PRZESAĆTA WSPÓŁZAWODNICZYĆ Z INNYMI, ZACZNIJ WSPÓŁZAWODNICZYĆ Z SAMĄ SOBĄ. BĄDŹ NAJLEPSZĄ WERSJĄ SAMEJ SIEBIE.




środa, 6 lutego 2013

rozumom mówimy stop! - uczucia

dwudziesta druga dwadzieścia dwa.
Długo myślałam o czym chcielibyście przeczytać, przez co jesteście tam nad postem i obserwujecie mnie, bo wierze, z całego serca wierzę, że są takie osoby. Wiara czyni cuda,a cud motywuje mnie do wiary w siebie, dzięki Wam! Im jest Was więcej, tym jest trudniej. Przed każdą notkę myślę, że tym razem nie podołam Waszym wymaganiom, ale po komentarzach twierdzę, że nie jest tak źle. Dziękuję, dziękuję bardzo, bardzo!






























Kiedy piszę posta, zajmuje mi to trochę czasu. Zawsze słucham muzyki, pisząc, zawsze. Najczęściej w kółko słucham jednej piosenki, aż do ostatniego słowa napisanego w danym miejscu. Dlaczego? Hm, lubię od początku do końca być w jednym stanie, który sprawia, że w danym momencie czuje się dobrze, źle, wesoło, ponuro, obojętnie czy jak szaleniec. Muzyka to dobra sprawa. 
Zawsze sugerowałam i sugeruje się dalej, że ludzi z pasją ,są godni jakiegokolwiek szacunku. Zaangażowanie to coś na prawdę fajnego. Z jednej strony zazdrościłam im tego. Też chciałam być postrzegana tak, jak spostrzegam innych. Długo się zastanawiałam co jest taką moją pasją, małą czy dużą - czy w ogóle jakąś mam? Nic nie przychodziło mi do głowy. U mnie nie ma takiego czegoś jak wielka miłość do sportu, aktorstwa czy muzyki. Choć szukałam czynnie na prawdę uwierzcie mi, to bez wielkich rezultatów, więc zaczynałam próbować. Szukać czegoś, co sprawi, że będę chciała strasznie zaangażować się czymś i mieć jakiś plan na każdy następny dzień. Zawsze trzeba przecież na coś czekać, przejmować się czymś i cieszyć się z sukcesów. To sprawia, że istnieje takie coś jak radość. Ta radość powstaje również ze smutku. Nie, nie piszę głupot. Im więcej smutku, tym później słońce może wzbić się wyżej. Trzeba upaść, żeby wiedzieć i docenić, co to znaczy być na samym szczycie. Wracając do głównego,przewodniego tematu. Czy każdy odnajduję swoją pasję w muzyce, filmie czy sporcie itp? Doszłam do wniosku, że nie. Jeśli coś daje człowiekowi szczęście, zależy mu na czymś lub na kimś i angażuje się w coś, przejmuje się, cieszy, wie co to radość i smutek to można rzec, że niczego mu nie brakuje. W czym można odnaleźć swoją drogę przewodnią? W miłości albo w przyjaźni? A dlaczego nie! To, co najbardziej sprawia, że czuje się w jakiś sposób spełniona to miłość, nie brakuje mi niczego i ja wiem, że nie muszę szukać zbędnych, sztucznych "pasji", które dobieram sobie, by po prostu jakieś mieć. Dla mnie pasją jest spędzanie z kimś czasu, bo sprawia mi to ogromną i największą przyjemność. Nie będę żyła na pokaz, żeby pokazać innym, że nie jestem nudna i mam pełno zainteresowań,nie. Dla kogoś innego jego własną pasją może być wychodzenie z psem, pójście na zakupy z koleżankami czy też samotny wypad do biblioteki, bo właśnie to go odpręża i relaksuje. Najważniejsze jest to, co się ma w sercu i czy rozum bierze pod uwagę to, co się czuje. Jeśli robi się coś na siłę, to jest to dla mnie marnowanie bardzo cennego czasu. Uczucia to taka rzecz, bardzo potrzebna z resztą człowiekowi, która podpowiada jakie kroki robić. Pomimo buntu "rozumu", często z resztą silnego,który sprawdza, ze rezygnujemy z rzeczy, które kochamy, powinniśmy kierować się uczuciami. Nie ważne co pomyślą inni, czy jesteś taka i taki. To jest nieważne, kiedy te właśnie uczucia w pewnym momencie powiedzą Ci, że jesteś szczęśliwa, że pokonałaś lęk i zrobiłaś to, o czym zawsze marzyłaś. A może właśnie u Ciebie jest na odwrót? Może wiesz co z sobą zrobić i doskonale znasz swoją pasję,ale z jakiegoś powodu tego nie robisz. Jeśli jest to możliwe i masz szanse, to doceń to i nie rezygnuj ze swoich marzeń czy chęci, które dusisz w sobie. Otwórz się na świat i rób to, co chcesz Ty, tym bardziej jeśli ta rzecz nie ingeruje w życie innych. Radość to na prawde fajna sprawa. :) Skoro już siedzisz i to czytasz, pomyśl przez chwilę - co chciałabyś zrobić i co sprawiłoby, że się czuje, że żyje? (bardzo miło jakbyście napisali o czym pomyśleliście w komentarzu - jestem ciekawa!) I zrób to, nie czekaj ani chwili. (I czy to zrobiliście tym bardziej!) Lepiej żałować, że nie wyszło, niż żałować, że się nie spróbowało. Uczucia i to co macie tam głęboko w serduchu jest najważniejsze, pamiętajcie o tym. :) 




piątek, 25 stycznia 2013

To miłość, ta prawdziwa


Na dziś krótka historia, opowiadanie. 
:)




Była ósma rano. Jego wzrok spoglądał na mnie, kiedy otworzyłam jeszcze zaspane oczy. Uwielbiałam to uczucie. Każdego ranka budziłam się przy jego boku i nawet przez chwile się nie wahałam, że to najcudowniejsza chwila jaką przyjdzie mi przeżyć. Mówiłam to sobie każdego ranka. Nie brakowało mi niczego, jednak tego dnia w jego oczach zauważyłam dziwną odmienność. Nie patrzył na mnie tak jak zawsze, nie patrzył na mnie tak jak na wszystko inne. Patrzył na mnie jakby jutra miało nie być, jakby tak chwila była ostatnią chwilą i docenia ją bardziej niż zwykle. Jakby wiedział, że niedługo będziemy mogli zatęsknić za tą chwilą. W jego oczach było widać szczęście, ale też pewien strach. Znałam ten wzrok. Kiedyś już go widziałam. Wcale mnie to nie uspokoiło, bo nie były to miłe wspomnienia. Niewiedza sprawiała, że nie czułam się komfortowo, chciałam wiedzieć czy coś się stało. Oczywiście zaprzeczył, nie zdziwiło mnie to, ponieważ zawsze ciężko z niego cokolwiek wyciągnąć. Moja wyobraźnia zaczęła działać. W mojej głowie była tylko jedna myśl - zdradza mnie, to pewne. Myśląc tak, powinnam zrobić mu awanturę i spakować jego rzeczy. Jak miałabym to zrobić jeśli nie miałam pewności?
- Jestem z Tobą bardzo szczęśliwy,wiesz? - powiedział, kiedy widział, że zaczynam wymyślać sobie różne historie. Przecież znał mnie tak jak nikt.
- Wiem. Ja z Tobą też. - odpowiedziałam.
Moje podejrzenia minęły. Jestem straszną histeryczką, ale chyba jak każda kobieta, której na czymś zależy, martwi się o coś. Zostawiłam całe te podejrzenia i po prostu wtuliłam się w niego,a on objął mnie w pasie.
  Bardzo go kocham - pomyślałam w momencie, kiedy czułam jego ciepło. Uwielbiałam to. Był dla mnie wszystkim na świecie. Nic nie dawało mi tyle szczęścia, jak jego ciepłe dłonie, w których trzymał moje dłonie. Często leżeliśmy, nic nie mówiąc, przyglądając się naszym dłoniom. Wnikliwie obserwowałam każdy ruch i zawsze na nowo dotykiem poznawałam jego dłonie. Czułam się taka lekka i delikatna. W takich chwilach miałam pewność, że wiem co to miłość. On był moją miłością, był wszystkim co miałam i czego potrzebowałam. Nie obchodziło mnie nic, oprócz jego osoby. Nasze szczęście było widać na kilometr.
  Czas było wstawać. Na śniadanie do łóżka nie miałam co liczyć, to ja byłam tą połówką od "kuchennej roboty". Nie przeszkadzało mi to, lubiłam  gotować. W radiu leciał kawałek, który wielbiłam Rihanna -We found love, gdy zaczynałam robić kanapki. Oczywiście nie obeszło się bez śpiewania, nie znając dokładnie tekstu.
- Przestań śpiewać jak nie znasz tekstu, wiesz, że nie lubię tego! - powiedział, udając poważnego.
By go trochę podrażnić zaczęłam śpiewać głośniej swoim cienkim, fałszującym głosem. Znałam już tą jego minę, kiedy do mnie podchodził, która mówiła sama za siebie. W jego oczach było widać jego myśli - "sama się o to prosiłaś". Zaczął mnie gilgotać pod żebrami, jak zawsze śmiałam się w niebo głosy i przepraszałam. Włosy miałam potargane, a ręce ubrudzone od jedzenia. Niestety ciągłe przeprosiny  nie dawały skutku. Podniósł mnie i okręcił dwa razy wokół własnej osi. W końcu, gdy uwierzył, że już nie będę, delikatnie stawiając mnie na ziemię, pocałował mój dołeczek w policzku. Ten dzień jest jeszcze piękniejszy od wczorajszego, ale pewnie mniej piękny od jutrzejszego - pomyślałam.
- Będę się zbierał, spóźnię się na zajęcia.
- Dobrze, zrobiłam Ci kanapki, uważaj na siebie. - powiedziałam, pospiesznie dając mu kanapki do ręki.
- Skarbie..?
- Tak?
- Bardzo Cię kocham i dziękuję, że jesteś przy mnie. - patrząc mi w oczy mówił tak, że nie dało się mu nie wierzyć.
Uśmiechnęłam się szczerze, pocałowałam na "do widzenia" i odpowiedziałam tak samo ujmującym tonem jak on.
- Leć już, bo się spóźnisz. Ja Ciebie też kocham.
- Zadzwonię pomiędzy zajęciami. Cześć!
Miałam czas do przemyśleń. Jak zawsze myślałam, jak bardzo go kocham i ile szczęścia mi daje. Minęła godzina może dwie. Oglądając pierwszy, lepszy program w telewizji, usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam zdziwiona, ponieważ nikogo się nie spodziewałam o tej porze. Pospiesznie poprawiłam włosy w lustrze i otworzyłam. W progu stało dwóch policjantów, pytających mnie o nazwisko. "Mamy dla Pani przykrą wiadomość.. pani mąż zginął w wypadku samochodowym, bardzo nam przykro". Po słowach, które usłyszałam nie czułam już nic, chciałam jedynie umrzeć wraz z moją miłością, bo człowiek bez miłości nie żyje, nie istnieje. Moją miłością był on, a teraz nie ma ani go, ani mnie. Już nic nie jest ważne.


 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

szczęście, szczęście, szczęście!

Po pierwsze chciałabym Wam bardzo podziękować za to, że jesteście. Motywacja jest najważniejsza, a moją motywacją jesteście Wy. Kiedy piszę, sprawia mi to ogromną przyjemność, dlaczego? Bo wiem, że nie piszę danych postów na marne. Mogą Wam się podobać lub nie, ważne, że wyrażacie swoją opinię - dla mnie to jest najważniejsze. Znajdujecie dla mnie chwile, kilka minut na mój post, by się wczytać w moje słowa. Dla mnie to bardzo dużo znaczy.
Po drugie, jeśli czytacie moje posty i podobają Wam sie one, chcecie być "na bieżąco" i wiedzieć kiedy dodaję nowy post, polubcie mnie na facebook'u - klik . To jedno kliknięcie, a sprawia, że na chwilę pojawia się uśmiech na mojej twarzy dzięki Wam. :)
Po trzecie, zachęcam na wyznawanie tego, co Was dręczy w komentarzach, o czym chcielibyście przeczytać, poznać moje zdanie oraz komentujących. Jeśli temat mi się spodoba i uznam, że nadaję się na nowy post, to taki stworzę, nie widzę żadnego problemu. :)



kliknij na chwilę przyjemności.


Lubię czasami odpłynąć. Uśmiechać się do siebie, wspominając miłe chwile. Odpoczywać, myśląc o dobrych rzeczach. Czemu bym nie miała tego robić? Czemu nie miałabym cieszyć się ze swojego życia i tego co mnie spotyka? Każdego spotyka coś złego, jak i dobrego. Czasami nie zauważamy tych dobrych rzeczy,a szkoda, wielka szkoda. Ja zauważam i jestem bardzo szczęśliwa, gdy myślę o tych rzeczach. Dużo rzeczy może dawać szczęście. Nie znam definicji szczęścia, ono po prostu jest. Dla mnie szczęście to chwila. Chwila, która sprawia, że się uśmiecham i ktoś odwzajemnia mój szczery uśmiech, że mam oczy pełne zaskoczenia, czasami łez, że mam chęć krzyczeć jak bardzo uwielbiam te chwile, kiedy coś mnie pozytywnie nakręca, pobudza we mnie wszystko, tak jakbym rodziła się na nowo. W życiu miałam już dużo takich chwil. Tak jak każdy, mam co wspominać. Największe szczęście teraz daje mi pewna osoba, której wychodzi to bardzo dobrze. Nigdy nie zrozumiem jak to robi. Jakby wiedziała jaki zrobić ruch, bym się uśmiechnęła, jakby wiedziała, że nie umiem się na nią gniewać,jakby wiedziała jak mnie rozweselić i znając już tą metodę na pamięć - zawsze wychodzi pozytywnie. Jedno spojrzenie głęboko w oczy, pocałunek w policzek to takie moje małe szczęście. Jak ująć w słowach, że życie to wielkie szczęście i dar? Nie wiem. Wiem jedynie, że tak jest. Gdyby tylko pomyśleć głębiej, powiedzmy, że mogę stworzyć świat, jaki tylko mogłabym sobie wymarzyć.. Mogłabym stworzyć wszystko. Jaki by on był? Co bym dała ludziom i jak by oni wyglądali, gdybym mogła o tym zdecydować? Moja odpowiedź jest prosta. Stworzyłabym to samo,co jest teraz. Dałabym wolną wolę i prawo wyboru decyzji,by czuli się swobodnie, by mogli robić wszystko jak tylko chcą i żeby podejmowali decyzje, różne historie ludzi, żeby mieli właśnie co wspominać, te wspaniałe chwile z przyjaciółmi i z ich miłością,gdy są sam na sam, o! żeby wspominali te wszystkie życiowe szczęścia, i żeby ta chwila, w której wspominają wszystko też była malutki szczęściem. I każdy wyglądałby zupełnie inaczej, byłyby brunetki,blondynki,rude i szatynki i żeby było parę kolorów oczu,ale nie za dużo, żeby nie było za kolorowo, ale żeby była różnorodność. A jak jest teraz? Tak samo. Każdy może decydować jak przeżyje swoje życie, wygląd każdy dostaje inny, często nam się nie podoba, bo najnormalniej w świecie nam się nudzi.
Szczerze? Patrząc na niektóre dziewczyny, które są pośmiewiskiem innych, myślę o tym, że ta dziewczyna jest albo mogłaby być na prawdę ładna. Gdyby tylko się uśmiechnęła. Czasami nie trzeba dużo, by coś zmienić. Na początek wystarczy nastawienie. Ono jest najważniejsze. Raz możemy być w dole, a raz na szczycie, takie jest życie. Wiem to po sobie. Nie tak dawno moje życie wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Sugerowałam się zdaniem innych, wmawiałam sobie, że zdanie innych to nic takiego i nie będę się nim przejmować. Jednak oszukiwałam sama siebie, bo przejmowałam się wszystkim nawet przesadnie i to bardzo. Wmawianie sobie pewnych rzeczy to jest błąd, wielki błąd jaki ludzie popełniają. Jeśli ktoś się przejmuje to trzeba pokazać ludziom, że znamy swoją wartość. Nie można dać wejść sobie na głowę. Trzeba sprawić, że gadanie innych wręcz Cię umacnia i sprawia, że stajesz się silniejsza. Znosić to godnie i zmienić jedynie wyraz swojej twarzy, uśmiechać się. Nie narzekać, żyć życiem, które dostaliśmy i doceniać je. Pokazać innym, że potrafimy cieszyć się ze swojego życia i nie musimy interesować się życiem kogoś, by się śmiać. Śmiech to zdrowie, ale nie kosztem innych. Kiedyś tak właśnie sobie powiedziałam, wzięłam się w garść. Czy poskutkowało? Myślę, że tak. Osiągnęłam maksimum szczęścia i potrafię cieszyć się każdym dniem. A reszta może mówić o mnie złe rzeczy. Nawet nie wiem, czy ktoś coś mówi lub wymyśla o mnie jakieś rzeczy. Może nie, a może tak,ale po prostu nie mam czasu na słuchanie tych rzeczy. Chciałabym, żeby zwłaszcza niektóre dziewczyny zrozumiały, że życie jest za krótkie i za piękne, żeby przejmować się czyjąś opinią i siedzieć w koncie, czekając na następny atak. Słowa bolą, ale jeśli się ich nie słucha, nie słyszy się ich. Znać swoją wartość i wiedzieć, co jest dla Was najważniejsze w życiu to podstawa, podstawa bez której ciężko ruszyć dalej. Może ktoś kto właśnie to czyta, mówi sobie "okej, skoro tak jest to dlaczego teraz siedzę sama i płaczę?". Zrozumie, że nie kłamię za jakiś czas, kiedy pozna swój cel, do którego będzie dążył. Ciężko opisywać takie rzeczy, one po prostu są. Jak już przyjdzie taki moment, że powiecie "jestem bardzo szczęśliwa i warto było czekać tyle czasu na tą chwilę" stwierdzicie, że wszystko jest po coś. Nawet pewne cierpienie, trzeba je przeczekać albo zacząć działać. :)


wtorek, 15 stycznia 2013

Narzekacie? Przeczytajcie.

Ostatnio mam dobre dni. Wszystko się układa, mogę przyznać, że osiągnęłam szczęście. Martwi mnie jedynie oglądalność bloga, gdyż nigdy nie będzie mnie satysfakcjonowała, ciągle mi mało. :) Bardzo miło, gdy ktoś czyta moje notki i mój wysiłek nie idzie na marne. Swoją drogą taki blog to fajna sprawa, można się otworzyć na ludzi,jak i na swoje poglądy. :) Na ten post czekałam długo. Chciałam by była określona liczba obserwujących, a 35 to nie jest źle jak na dzień dzisiejszy.


Dajmy się ponieść wyobraźni, tylko przez krótką chwilę pomyślcie, że jesteście już starzy, nie zostało wam wiele, jedynie wspomnienia. Tylko o to Was w tym momencie proszę. Czytając to, wcielcie się w role danego bohatera, przemyślcie kilka spraw.. z resztą, dajcie uczuciom pełną swobodę.

  Niedziela wieczór. Siedząc samotnie, mój wzrok spogląda na tonący woreczek herbaty w szklance gorącej wody. Zainteresowała mnie, wciąż patrzę bez uśmiechu ani smutku na twarzy. Przez chwilę słyszę jedynie grający w dali telewizor i patrzę się wciąż na tą samą szklankę wody z woreczkiem herbaty. Pozwala mi ona poczuć się refleksyjnie. Myślę, ile takich herbat wypiłam w swoim życiu. Ile mam wspomnień z nią związanych.
  Pierwsze z czym mi się skojarzyła to czasy dzieciństwa. Pamiętam, oburzoną mnie, gdy chciałam czuć się tak dorośle i wypić prawdziwą, sypką kawę wraz z gośćmi. Mama proponowała mi jedynie kawę zbożową, bo byłam za młoda. Słowo "za młoda" jeszcze bardziej mnie oburzało. Szczyt bezczelności! - pomyślałam. Foch szedł za fochem, a rodzina patrzyła na mnie z przymrużeniem oka, mieli ciekawsze tematy niż problemy jakże młodej jeszcze osóbki. Gdy pomyślę o mojej minie, potrafię śmiać się sama do siebie. Właśnie to robię, śmieje się w niebo głosy. W tamtym momencie patrząc na herbatę, miałam ochotę ją wylać. Nie byłam w stanie nic zrobić, bo czekałaby mnie kara. Wiedziałam, że gdy będę już dorosła będę niezależną kobietą, która wie czego chce i za wszelką cenę to zdobędzie. To było tak dawno..
  Pierwszy dzień w szkole. Usilnie próbuję sobie go przypomnieć, jednak bez skutku. Czas podstawówki wspominam raczej dobrze,jednak nie pamiętam nic konkretnego. Nie cieszy mnie to. 6 lat wycięte z mojego życia? To sporo. Nie wiem czy przeżyje jeszcze dwa czy trzy lata, a tu brak sześciu lat w pamięci.. Za to gimnazjum i szkołę średnią wspominam bardzo dobrze. Nie raz bałam się przed kartkówką,nie chciałam wstawać rano,symulując chorobą - czasem ze skutkiem. Teraz tego żałuję. Wiele bym oddała,by na nowo poczuć się jak wtedy, gdy miałam problemy, chciałam je rozwiązywać i dzielić się z nimi innymi. Wtedy to wszystko wydawało się ponure i szare,a niepotrzebnie. Jakie jest moje jedno z życzeń... Wziąć najgorszy dzień w moim życiu, gdy chodziłam do szkoły, by przeżyć go jeszcze raz. Nie ważne byłoby co się dzieje, ważne byłoby tylko to, że jestem młoda, piękna i mam przed sobą całe życie. Nie wiedziałam ile mnie jeszcze spotka, gdybym ja teraźniejsza powiedziała mi tamtejszej licealistce wtedy, jakie będę miała życie - wyśmiałabym siebie. Nie wierzyłabym, że będę miała takie szczęście, co więcej! Że już jestem szczęściarą mając młodość w garści.
  Pierwsza miłość była tak dawno, a jednak tak dobrze ją pamiętam. W końcu była również moją ostatnią miłością, cały czas mam ją w swoim sercu. Pierwsze dwa lata teoretycznie dopiero się poznawaliśmy,a już tak wiele o sobie wiedzieliśmy. Tak myśleliśmy, że wiemy wszystko. Jednak po długim stażu miłosnym stwierdzam, że poznaje się człowieka całe życie. Nigdy nie zna się go dobitnie i ostatecznie. To jest wspaniałe. Upadki i wzloty, miłość jest piękna, zawsze to mówiłam. Niemożliwe do osiągnięcia szczęście, otrzymałam właśnie przez miłość. Pamiętam, nasze kłótnie. Każdy z nas miał dużo do powiedzenia i uparcie trzymał się przy swoich argumentach. Nigdy nikt nie odpuszczał, chcąc przekonać drugą osobę, wiedząc, że to nie możliwe,bo ona myśli to samo. Gdy brakowało słów, patrzyłam w jedno miejsce. Może to dziwne, ale najczęściej moje oczy spoglądały na szklankę z napojem czy też herbatą. Nie raz chciałam coś powiedzieć, ale po długiej ciszy, po prostu tchórzyłam. Bardzo teraz tego żałuję. Każda sekunda może dać uśmiech, każda. Wystarczy po nią sięgnąć, choć jest to bardzo trudne, teraz o tym wiem. Spasować potrafi każdy, a ja niestety wiele razy tak robiłam, czekając na jego ruch. Czasami się opłacało, pocałunek w policzek i mocne przytulenie z jego strony. Wtedy pamiętam dokładnie, chciało mi się płakać. Zwłaszcza, gdy było okres,w którym kłóciliśmy się kilka razy w ciągu dnia. Poczułam taką ulgę, że łzy leciały mi same. Pomyślałam, że mogłabym nie poczuć już jego ust, dłoni ani ciepła, gdy mnie przytulał. Nie chciałam go puszczać, trzymałam go mocno i już trochę z pół żartem ściskałam, mówiąc, że tak bardzo go kocham, a on mówił, że słabiutko, po czym uścisnął mnie tak, że gałki oczne same wyszły mi na zewnątrz. "Twoje kochanie to nic w porównaniu do mojego". Tak bardzo go kocham, że nie da się tego opisać słowami, umieram z tęsknoty za nim. Już dwa lata mineło od jego śmierci, a ja wciąż widzę jego uśmiechniętą twarz. Wspólne mieszkanie, wspólna sypialnia, kuchnia,. Wszystko NASZE. Tyle nowości, taka swoboda. Boże,byłam taka szalona! My byliśmy szaleni i przede wszystkim zakochani. Gdy to wspominam, mam łzy w oczach. Wiem, że nie mogę nic zrobić,by cofnąć czas. By Bóg dał mi choć jeden taki dzień, w którym on będzie jeszcze przy mnie. Bym poczuła jego ciepło, jego ręce, jego usta, które zawsze były moje i tak mnie kochały. Nic mi już nie zostało.
  Siedzę samotnie, patrzę w szklankę herbaty. Tęsknie za nim. Tak strasznie za nim tęsknie. Oddałabym życie, za jedną kłótnie z nim, za jeden pocałunek, nie wspominając o wspólnej nocy. Jestem straszną grzesznicą. Nie dlatego, że robiłam szalone rzeczy, ale dlatego, że nie doceniałam wszystkich dni,które miałam w garści. Czuję, że każdy dzień mógłby być mój. Nie ważne z czym by się to wiązało, chce pokazać i dać ludziom szczęście! Teraz? Teraz nic już mi nie zostało. Nadzieja umrze wraz ze mną. Nadzieja, że poczuje jego ciepło i strach przed tęsknotą, ale nie poczuję tęsknoty. Gdy pomyślę, ile ludzi nie docenia tego co ma, chce mi się krzyczeć. Dlaczego?! I to ja robiłam to samo.. Ile rzeczy bym zmieniła, gdybym dostała taką szansę. Bym znowu mogła być młoda, piękna.. Na pewno poszłabym do mamy, przytuliła i powiedziała jak bardzo ją kocham i ile jej zawdzięczam. Do taty, że zawsze mnie wspiera i jestem jego.. zawsze będę jego kochaną córką.. Nie wspominając o babci, która pewnie leżałaby w szpitalu. Siostra? Miałabym jej dużo do powiedzenia, na pewno wytknęłabym jej wszystkie błędy, wyżyła się, ale na końcu podziękowała, że ją mam i mam na kim się wyżyć, że bardzo ją kocham i jest dla mnie ważna. Na końcu zostałby chyba on. Nie wiedziałabym co mam mu powiedzieć. Cieszyłabym się, że znowu go widzę  i jest przy mnie. Strzela fochy, obraża się. Oj, na pewno zamiast fochać się za to, że on się focha, podeszłabym uściskała i powiedziała, że jak kiedyś coś nas rozdzieli to uschnę z tęsknoty. Nie mogę już o tym myśleć, wystarczy. Twarz mam całą we łzach. Tak właśnie dzieje się ze mną teraz.
_________________________________________________

Dla mnie, to jest właśnie ta szansa. Na docenienie każdej,ale to każdej chwili jaka mnie spotka. Gdy będziecie czuli się źle, wręcz okropnie, pomyślcie o tym, że za kilka lat za tą chwilę oddalibyście wiele. Jeśli macie blisko siebie teraz kogoś, idźcie,przytulcie go, bo kiedyś nie będziecie mieli na to szansy. Jeśli pokłóciliście się z przyjaciółką czy nie wiecie czy wybaczyć osobie, którą kochacie to pamiętajcie, ta chwila już nie wróci, zostanie w waszych sercach,ale wszystko mija. Z biegiem czasu każdy zauważa, jak szybko się starzeje, to nieuniknione. Nie wstawajcie rano z grymasem i nie leńcie się za dużo. Jest tyle rzeczy,które  jeszcze można zrobić. Doceniajcie swoje życie i wszystko co Was otacza i pamiętajcie, że nigdy nie jest tak źle, że lepiej by być nie mogło.
Zawsze wychodzi słońce, a zależy tylko od Was, kiedy wyjdzie Wasze. :)